Tydzień 1

Poznań - Moskwa - Kolej transsyberyjska - Jezioro Bajkał

Dzień 1: niedziela, 2 listopada 2003

No i jesteśmy na trasie. Po ciężkich przygotowaniach - i jeszcze cięższym pożegnaniu z rodziną na dworcu w Poznaniu - wyruszyliśmy koleją do Moskwy. W przedziale poznajemy Rosjanina Borysa, który całą noc chrapie niemiłosiernie. Stoppery kupione w ostatniej chwili okazują się niezastąpione.

Dzień 2: poniedziałek, 3 listopada 2003

Na przejściu polsko-białoruskim pierwszy niespodziewany problem - wymagają wizy tranzytowej przez Białoruś. My jej niestety nie posiadamy, jednak, po krótkiej rozmowie i wyraźnych sugestiach pograniczników, 100 zielonych przyjaciół z USA załatwia sprawę. Troszkę ubożsi jedziemy dalej, a to przecież najważniejsze. Poniedziałek wieczór, dojeżdżamy do Moskwy. Tu pomaga nam nasz chrapiący kolega płacąc za metro i zawożąc nas na dworzec, z którego jutro mamy wyruszyć najdłuższą koleją świata. Jesteśmy na dworcu Leningradzkim, od nazwiska Lenina, którego głowa ciągle spogląda na podróżnych w głównej hali. Tu też spędzimy noc, pierwszą w życiu noc na dworcu.

Dzień 3: wtorek, 4 listopada 2003

Po pobudce doceniamy walory łóżka i czyściutkiej domowej pościeli. Rano odbieramy bilety na kolej transsyberyjską i wyruszamy na podbój Moskwy. Mamy tylko jeden dzień. Plac Czerwony widzimy z daleka, mówią, że dziś zamknięty. Wokół kręci się wielu tajniaków, nie pozwalają robić zdjęć ze statywu. Dziwne, ale prawdziwe. No cóż, Rosja. Kolejny punkt to największa moskiewska cerkiew. Robi wrażenie. Dalej standardowa włóczęga głównymi ulicami Moskwy i powrót na stację. Pociąg do Ułan Bator mamy o 21:57. Ten jest chiński. Mówią, że najczystszy z trzech kursujących na tej trasie. Przedziały czteroosobowe, łóżka piętrowe. Pod dolnym łóżkiem metalowa skrzynia na "skarby", czyli nasze plecaki, a na korytarzu ogólnie dostępny wrzątek. W każdym wagonie dwie ubikacje. "Gdzie prysznic?" pytamy wszystkich ze zdziwieniem. "W pierwszej klasie" odpowiadają. My niestety w drugiej. Na brak towarzystwa nie możemy narzekać. Za współlokatorów mamy Chińczyków, którzy jadą do Pekinu. Dobrze, pomogą w chińskim. Jeden z nich to nauczyciel, mówi po rosyjsku i angielsku, drugi tylko po chińsku, wiec trochę za wcześnie, by z nim pogawędzić. Tej samej nocy małym, polskim drinkiem celebrujemy Kolej Transsyberyjską.

Dzień 4: środa, 5 listopada 2003

Poznajemy Igora i jego żonę Lenę. Są z Ukrainy i jadą do Chin uczyć angielskiego. Niezły pomysł na pracę. Przy życiu w pociągu trzymają nas chińskie zupki i kabanosy z Polski. W pociągu jest wagon restauracyjny, niestety ceny nie na naszą kieszeń. Na pierwszym postoju wychodzimy na zewnątrz. W sekundę obstępuje nas tłum starszych kobiet sprzedających suszone ryby, chleb, kiszone ogórki i piwo. Kupujemy chleb i ogórki. Wieczorem chodzimy po wagonach sprawdzając, czy jest więcej młodych ludzi podobnych do nas. Trafiamy do przedziału kierownika pociągu. Kolejny miły Chińczyk rozmawiający po angielsku. Opowiada o imprezach w pociągu w czasie wakacji patrząc na nas ze zdziwieniem, dlaczego jedziemy o tej porze roku. W korytarzu każdego wagonu jest książka wpisów, w której można złożyć swoje prośby i zażalenia do Narodowych Kolei Chińskich. Brakuje w niej polskich akcentów, ale postaramy się naprawić tę sytuację.

Dzień 5: czwartek, 6 listopada 2003

Poznajemy Dave'a, Amerykanina podróżującego z 16-letnim synem dookoła świata. Opowiada, że byli w Europie, teraz jadą do Chin i dalej do Japonii. Zostajemy zaproszeni na drinka, bo co tu robić, gdy pociąg gna przez pustkowia kolejny dzień. Późnym wieczorem bardzo "zmęczeni" wracamy do naszego polsko-chińskiego apartamentu.

Dzień 6: piątek, 7 listopada 2003

Rano zatrzymujemy się na kolejnej stacji, kupujemy suszone ryby i chleb. Ryby smakują wyśmienicie, palce lizać. Chiński nauczyciel sukcesywnie uczy nas języka, każdego ranka witamy obsługę pociągu: Ni hao! (Dzień dobry!). Z każdym kilometrem na wschód krajobraz zmienia się zadziwiająco. Pojawia się śnieg za oknem, zamarznięte rzeki - prawdziwa Syberia. Piękna i przerażająca. W przedziale obok podróżuje rosyjska rodzina z synem. Jadą do Mongolii pracować przy obróbce kamienia. Gdy dowiadują się, że my też tam zmierzamy, zapraszają nas do siebie na prowincję. Kto wie, może skorzystamy? Na stacji w Moskwie inaugurowaliśmy naszą Małą Światową Ligę Szachową, która polega na rozgrywaniu szachów w różnych miejscach na świecie. Teraz nasz pociąg to wyśmienite miejsce do rozgrywek. Na razie prowadzi Paweł. Kolejna poznana osoba to młody Austriak, Jansen. Jedzie do Irkucka uczyć się rosyjskiego przez miesiąc, później do Chin na tydzień, może dwa. Podróżuje od 17 roku życia i zachwycony jest Wschodem, szczególnie Rosją. Strefy czasowe dają się mocno we znaki, tym bardziej, że na całej długości kolei obowiązuje czas moskiewski. Dokucza to do tego stopnia, że zaciera się granica między zmierzchem a świtem. Zdarzyło się nam, że przez chwilę nie byliśmy pewni, czy jest czwarta nad ranem, czy po południu.

Dzień 7: sobota, 8 listopada 2003

Trasa kolei wiedzie nad jeziorem Bajkał. Czuwamy całą noc, by przypadkiem nie przespać tego widoku. Po pierwszym spojrzeniu na jezioro położone wśród górskich szczytów już wiemy, że warto było czekać. Magiczne miejsce. Na niektórych odcinkach pociąg niemal brodzi w wodzie. Ponad trzy godziny niesamowitych widoków. Pociąg zatrzymuje się w miasteczku nad jeziorem. Po krótkich targach kupujemy kolejną porcję suszonych ryb, które żyją tylko w Bajkale. Wracając do łóżek spotykamy Igora, naszego ukraińskiego kumpla. Zaprasza na swoje 24 urodziny. Jest szósta rano, niezła pora na początek imprezy, ale cóż, w transsyberianie wszystko jest możliwe. Igor stawia ukraiński trunek o smaku miodowym z papryką w środku, smakuje niczego sobie. Do tego ukraińska suszona kiełbasa, słonina i kapusta. Z naszej strony polski trunek z trawą w środku i suszone ryby. Impreza udaje się świetnie. Po południu przekraczamy granicę rosyjsko-mongolską, bez większych problemów. Na przejściu mongolskim nasz znajomy z Rosji zostaje oszukany przez cinkciarza na 10 dolarów, co przestrzega nas przed wymienianiem pieniędzy na ulicach.

Lista tygodni

Kolejny tydzień